Ministerstwo Spraw Niepolskich, ale za pieniądze Polaków

Mayster Photo
  Mayster
1 rok temu
    
   

Polska dyplomacja jest od dawna obiektem intensywnej krytyki wielu sił politycznych. Co ciekawe, pewne mechanizmy pozostają niezmienne, niezależne od tego, czy Ministerstwem Spraw Zagranicznych zarządza "prawica" czy "lewica". Serwilizm wobec Stanów Zjednoczonych, a także nadrzędność interesów izraelskich oraz ukraińskich ponad polskim interesem narodowym, to niemał stały element pejzażu polskiej służby zagranicznej. Oczywiście jest to pochodna ogólnego konsensusu jaki zapanował po 1989 roku na scenie politycznej, tj. ukierunkowania na wymagania Zachodu, gdzie dziś nawet Ukraina znalazła się w orbicie interesów naszych zagranicznych "partnerów".

 

Wysoki poziom usłużności III RP wobec USA pokazała ostatnio warszawska wizyta amerkańskiej głowy państwa. Wyreżyserowane sceny euforii Polaków (otoczonych flagami Polski, Stanów Zjednoczonych i... Ukrainy) połączone z pełnymi frazesów przemówieniami prezydentów Dudy i Bidena - taki obraz przywodzi na myśl skojarzenia z wizytami poprzednich hegemonów kraju nad Wisłą, czyli przywódców Związku Radzieckiego.

 

Jednocześnie polska dyplomacja realizuje credo wygłoszone swego czasu przez rzecznika MSZ, Łukasza Jasinę, który wobec w kontekście polskiego wsparcia reżimu w Kijowie powiedział, że: "W tej sprawie jesteśmy sługami narodu ukraińskiego". Objawia się to m.in. w intensyfikacji oddawania naszych wschodnim sąsiadom nowoczesnego sprzętu wojskowego, pochodzącego z liniowych jednostek Wojska Polskiego, a także innych zasobów naszego kraju, jak np. paliwa płynne. Kilka dni temu wypłynęła również informacja, że na Ukrainie przebywają polscy policyjni saperzy, którzy oficjalnie realizują tam zadania wytyczane przez Warszawę, a koordynowane w Kijowie. W tym samym czasie na "froncie wewnętrznym", czyli u nas w kraju funkcjonariusze służb specjalnych oraz aktywiści frontu ideologicznego PiS ścigają "rosyjskich agentów wpływu", przy czym w ten sposób etykietowani są często ludzie, którzy po prostu nie zgadzają się z obozem władzy w Polsce.

 

Czy zatem powinniśmy nadal udawać, że nasza ojczyzna jest suwerennym krajem? Dlaczego władze III RP mają odwagę odgrażać się Rosji, która jest przecież mocarstwem atomowym, a jednocześnie nie potrafią przyznać przed własnym narodem, że są zaledwie namiestnikami sprawującymi władze w imieniu USA? O tym w kolejnym odcinku cyklu "Dokąd Zmierzamy" opowie prof. Jacek Izydorczyk, były ambasador Polski w Japonii.