Już cztery tygodnie działań wojennych. Bombardowania, ostrzeliwania, budynki leżą w gruzach; zginęły do tej pory co najmniej 902 osoby cywilne, w tym 115 dzieci (stan na 21 marca). W ocenie sytuacji nie możemy kierować się jednak wojenną propagandą obu stron, szukajmy informacji, jak jest naprawdę. A jak jest? Nie jesteśmy stroną walczącą, chcemy zatem wiedzieć, a nie wierzyć. Nie przystąpiliśmy do tej wojny, ale kto wie, różne siły nas do niej pchają. Robi to Ukraina i z jej strony jest to zrozumiałe, rozpaczliwie szuka wszechstronnej pomocy, w tym bezpośredniego angażowania się militarnego. Ale czy my chcemy takiej wojny, czy możemy w niej wziąć udział, mamy z czym?
Jeśli USA i NATO tego nie chcą i mówią wyraźnie - pomoc tak, udział nie, to my z motyką na słońce ruszymy? Pomijając propagandowe komunikaty widzimy, że ani Ukraina tej wojny nie wygrała, ani Rosja jej nie przegrała. Być może potrwa ona jeszcze miesiące, nawet lata. Chciejstwo zaś jest najgorszym doradcą. Sankcje są bardzo dziurawe, ponadto (za)działają w obie strony.
Namnożyło nam się geostrategów i analityków i co jeden, to mądrzejszy. Od Biedronia, po Kwaśniewskiego, Millera i emerytowanych oficerów rodem z moskiewskich akademii, którzy codziennie wróżą nam z fusów. I nic się nie sprawdza.
Polska świadczy uchodźcom olbrzymią pomoc, na niewyobrażalną skalę. Czy to będzie docenione? Przez tzw. zachód nie i już są tego dowody. Postawa Ukrainy? Czy są jakieś gesty na przyszłość, np. o odblokowaniu ekshumacji i poszukiwaniu ofiar, bezimienne gdzieś zagrzebanych. Nie. Czy mamy zrzucenie tandetnego paździerza z lwów na Cmentarzu Orląt Lwowskich? Nie. A dlaczego? W zamian jest oświadczenie prezydenta W. Zełeńskiego z 7 marca: "Na naszej fladze nie ma krwi. Nie ma i nigdy nie będzie czarnych plam, nie ma swastyk. To, czego nigdy nie robiliśmy pod naszą flagą, to nie atakowaliśmy innych państw, nie zajmowaliśmy cudzej ziemi, nie mordowaliśmy innych ludzi". Czyżby?
A w tle wojna ideologiczna z Polską o narzucenie nam tego, przed czym się od lat bronimy, ale coraz słabiej.