Leszek Żebrowski - miał być Blitzkrieg, z obu stron- Ale wojna trwa i jej końca nie widać

Mayster Photo
  Mayster
2 lat temu
    
   
Gdybyśmy wierzyli tym wszystkim domorosłym strategom i napuszonym potęgom umysłowym (a dochowali się stada bezkrytycznych klakierów), to powinno być tak: Rosja jakoby liczyła, że w ciągu 2-3 dni pokona Ukrainę i będzie po wszystkim. Gdy tak się nie stało, wybuchła euforia, że już jest po Rosji. Wojska rozbite, karmione przeterminowanymi konserwami, sprzęt nie do użytku. Minęły tygodnie i Moskwa siedzi mocno wżarta w terytorium Ukrainy.

A my? Chcemy i mamy prawo wiedzieć, jak jest i co nas może czekać, ale nie na podstawie internetowego "chciejstwa", lecz na podstawie sprawdzalnych faktów. Tych w bezpośrednio dostępnej propagandzie w Polsce jest niestety niewiele. Prof. Niall Ferguson od początku twierdził, że ta wojna to poletko doświadczalne. Z jednej strony chęć zniszczenia, a przynajmniej bardzo mocnego wykrwawienia Rosji, z drugiej - podtrzymywanie Ukrainy, aby się zdecydowanie broniła i zbyt szybko nie upadła. Ale prawdziwy teatr wojenny będzie/jest na Dalekim Wschodzie, czyli walka o nowy podział świata między USA i Chinami. USA może liczyć na niewielką w sumie pomoc państw europejskich, ich siła militarna to pieśń przyszłości. Jest jeszcze Japonia i Tajwan, potęgi regionalne. Chiny nie pozwolą Rosji upaść, bo może ona być (mimo wszystko) bardzo przydatna, dla osiągnięcia względnej równowagi. Dlatego obecna wojna może jeszcze długo trwać. Efektem jest bezwzględne niszczenie Ukrainy. Osłabienie, czy wręcz zniszczenie Rosji w obecnej postaci byłoby dla nas bardzo korzystne, dając nam czas na zbudowanie sił obronnych. Ale pamiętajmy - zanim Rosja się przeziębi, my możemy mieć bardzo ciężkie, czy wręcz śmiertelne zapalenie płuc. Są siły, które pchają nas do bezpośredniego udziału w tej wojnie. Ukraina ma w tym oczywisty interes, nie chce być sama, oczekuje konkretnego wsparcia. Od kogo? Od nas, bo mamy wspólną granicę i siły wewnętrzne, które chciałyby, jak w 1920 roku, "bić bolszewika". Tyle, że nasza szabelka jest zużyta, wyszczerbiona i mało przydatna.

Zaś jednostronne deklaracje, że jesteśmy "sługami narodu ukraińskiego" budzą obawy, że my chcemy dać z siebie wszystko, w zamian nic nie dostając.

Nie dajmy się karmić złudzeniami - na ordynarnym chciejstwie niczego nie zbudujemy. Trzeba mieć wielowariantowy plan, rozbudowywane zaplecze, ogromne zapasy. Tego nie mamy. A emerytowani (od niedawna) generałowie "Cieciej eRPe" pokazali swymi głupkowatymi występami, że i porządna kadra to raczej pieśń przyszłości.

Czy mamy prawdziwych przyjaciół i sojuszników? Zawsze mieliśmy mieć, ale rzeczywistość okazywała się bardzo ponura.